Patrzenie za horyzont

Listopadowa aura nie sprzyja dalekim podróżom. W projekcie CWD są jednak takie, których odmówić nie można – tak zapraszającym, jak i samemu sobie. Ta jesień jest bowiem niezwykle istotna i ustalenia z dzisiaj, będą nam towarzyszyły przez najbliższe kilka lat.

Okolice Puszczy Bolimowskiej a światła miasta

Już w okolicach Puszczy Bolimowskiej zaczynają się mgły. Ziemia Łęczycka, kolejne części Wielkopolski, wreszcie nadodrzańskie łąki i lasy czy pojezierze Lubuskie oglądam przez filtr gęstej mgły. Widać tylko to, co jest tuż za oknem samochodu. Łatwo zapomnieć w tej sytuacji o celu,  o tym co za horyzontem. Cała uwaga jest skupiona na szybkim i sprawnym wykonaniu najważniejszego zadania: dojechać bezpiecznie do Zielonej Góry.

W między czasie, gdzieś w zamglonym krajobrazie, dociera wiadomość o tragedii w Przewodowie. Myślenie o bezpieczeństwie i o ogromnej roli tego, co wykracza poza najbliższą perspektywę staje się coraz bardziej natrętne. Przebudza się też pytanie postawione podczas jednej z wakacyjnych rozmów prowadzonych podczas wyjazdu badawczego na Warmię: czy z perspektywy samorządów, w kolejnych latach nie warto zastąpić rozmowy o „jakości życia mieszkańców”, namysłem i działaniem zmierzającym do zapewnienia „bezpieczeństwa mieszkańców”?

Myśli wracają do rozmowy o różnych wymiarach tego, co wtedy dostrzegano jako zagrożenie, a dziś się materializuje: bezpieczeństwa energetycznego, klimatycznego, ekonomicznego czy szerzej patrząc: socjalnego. Takie rozmowy toczą się w projekcie CWD cały czas

Dojeżdżając wreszcie do celu porzucam na chwilę te rozmyślania. Nie ma już tak gęstej mgły, są „światła miasta”: neony, uliczne lampy i przejeżdżające w pośpiechu samochody. Nieliczni przechodnie przemykają w pośpiechu po wyremontowanych chodnikach. Krajobraz domyka mieszkanka elewacji. Tych wyremontowanych i tych, które nadal cieszą szyldami z lat 90, będących wspomnieniem ówczesnej przedsiębiorczości. Tej sprzed rozwoju sieci dyskontów i centrów handlowych.  

Kolejny dzień to już inna historia…

W ten środowy poranek brak słońca. Czuć pośpiech dużego miasta i energię okolic Urzędu Marszałkowskiego. Samochody, interesanci, samorządowcy. Na ścianach i przed budynkami plakaty i tablice informacyjne o realizowanych projektach. W Sali plenarnej już tłum. Przedstawicielki i przedstawiciele wielu samorządów z regionu. Za stołem prelegentki i prelegenci szykujący się do wygłoszenia ważnych wystąpień. Wszyscy czekają na informacje. Unosi się właśnie symboliczna kurtyna i krok za krokiem ukazuje się ostateczny kształt programu regionalnego, a przede wszystkim dochodzi do kulminacyjnego punktu w rozmowie o wzajemnych oczekiwaniach, jakie mają wobec siebie wszystkie strony procesu wdrażania funduszy europejskich. Poza samorządowcami na Sali są przedstawicieli Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, są eksperci Fundacji Fundusz Współpracy i doradcy Związku Miast Polskich. Marszałkowie województwa opisują drogę dojścia do ostatecznego kształtu Funduszy Europejskich dla Lubuskiego. Negocjacje, ich przebieg, oczekiwania wobec partnerstw terytorialnych.

Rozmawiając z osobami reprezentującymi samorządy lokalne słyszę ulgę i wybrzmiewające w wielu wypowiedziach: „teraz wiemy”. Widać już do czego prowadził żmudny proces tworzenia strategii, budowania partnerstw, ucierania się stanowisk i poszukiwania sposobów na współpracę. Niektóre rzeczy trzeba będzie jeszcze modyfikować i dopasować. Czasami trzeba będzie zmienić perspektywę i sposób działania, aby dopasować projekty partnerstw do zaskakujących okoliczności i nowych potrzeb. Ciągle pamiętając o wydarzeniu z wczorajszego popołudnia, widzimy zmienność warunków naszego wspólnego działania.

Partnerstwa.. Urzędy.. oraz mieszkańcy!

Ostatecznie widać już kształt działania. Mgła z horyzontu się rozwiała, a cele stały się po spotkaniu bardzo konkretne. Kiedy kolejnego dnia rozmawiałem już w innym mieście z lokalną liderką o tym, co czeka partnerstwo dużo uwagi poświęciliśmy na dotychczasowe doświadczenia. Wniosków było wiele, ale jeden wybrzmiał najmocniej. Nie wszystko zależy od partnerstwa czy od poszczególnych urzędów. Stworzenie warunków do rozwoju infrastruktury czy obszarów na inwestycje mieszkaniowe czy przemysłowe to jedno. W rozwój miejscowości włączyć się muszą też mieszkańcy. Prywatni inwestorzy dbający o swoje domy, gospodarstwa, przedsiębiorstwa. 

Pytanie, czy w ramach partnerstw terytorialnych jesteśmy w stanie zrobić wszystko, żeby rozwiała się także mgła na ich horyzoncie? Czy widzą co zamierzamy? Czy mieli okazję poznać dokładnie nasze ciężko wypracowane strategie?

Udostępnij

Zapoznałam/em się z treścią Polityki prywatności i wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celu otrzymywania newslettera*
*pole wymagane